- 5-6 dużych ogórków konserwowych
- 3 jajka ugotowane na twardo
- spora garść szczypiorku
- pół cebuli
- łyżeczka musztardy
- trzy łyżki majonezu
- sól, pieprz
Diabelsko ostry i tak samo diabelsko dobry obiad w sam raz na deszcz za oknem. Rozgrzewa idealnie, a robi się go stosunkowo szybko. I pamiętajcie o rękawiczkach przy krojeniu chilli. Ja niestety zignorowałam tą radę i później płaciłam za to dłońmi rozgrzanymi do czerwoności :)
- 500 g schabu wieprzowego bez kośc i
- 3 papryczki chilli
- jedna cebula
- sól, pieprz, chilli, gałka muszkatołowa, rozmaryn, papryka słodka, czosnek granulowany
- odrobina mąki
- łyżka miodu, łyżka musztardy, łyżka oliwy
Dzień wcześniej kroimy mięso na plastry, delikatnie rozbijamy. Przygotowujemy marynatę: do oleju dodajemy po szczypcie każdej z przypraw, jednej więcej innej mniej, według uznania oraz musztardę i miód. Papryczki chilli myjemy i kroimy w plasterki, dodajemy do marynaty, kroimy również cebule w piórka. Wszystko dokładnie łączymy: mięso + marynatę i odstawiamy do lodówki na noc.
Następnego dnia mięso delikatnie oprószamy mąką i smażymy po minucie z każdej strony i wkładamy mięso do naczynia żaroodpornego dodajemy odrobinę wody i pieczemy ok 30 minut w nagrzanym do 180 stopni piekarniku.
Ziemniaki pieczone z przyprawami. W mundurkach. Prawie jak z ogniska. Polecam je jako dodatek do obiadu i nie tylko, same też są bardzo fajnie. Nawet jeśli kto nie lubi frytek, jak ja, lub nie je ich ze względów dietetycznych to te są smaczne i stosunkowo nietłuste, gdyż nie są smażone.
- 6 dużych ziemniaków
- po łyżeczce: słodkiej papryki i rozmarynu
- spora szczypta soli
- łyżka oliwy
Ziemniaki dokładnie myjemy i szorujemy i kroimy w ćwiartki, posypujemy przyprawami, dodajemy oliwy by wszystko się dobrze połączyło. Rozkładamy równomiernie na blasze i pieczemy w 180 stopniach do czasu aż ziemniaki zmiękną i się przyrumienią.
Wybaczcie zdjęcia ale aparat odmawia posłuszeństwa, a chmury również nie pomagają i zrobieniu ostrego zdjęcia :)
Szpinak i ser feta to połączenie trafne, nawet bardzo. Wcale nie dziwię się że wiele osób często łączy te składniki. Feta nadaje szpinakowi fajny słony smak, z dodatkiem słusznej ilości czosnku to połączenie warte wypróbowania.
Wiele razy słyszałam że tarta to jeden z łatwiejszych typów ciasta, a mi niestety uparcie przez rok nie wychodził. A to ciasto nie chciało się ładnie połączyć, a to źle dopieczone. Kolejnego razu gdy przyszedł do głowy pomysł jeszcze jednej próby wykonania tarty postanowiłam zrezygnować z ceramicznej formy, upatrując w niej wszelkie niepowodzenia (i jak się później okazało być może w tym tkwił problem) na rzecz zwykłej tortownicy. Z wielką trwogą obserwowałam ciasto w piekarniku. Udało się! Po tej udanej próbie mam milion pomysłów na tarty, słodkie, słone i słodko-słone. Mały sukces a cieszy ;) Tak więc po długim, dramatycznym wstępie zapraszam Was na moją tartę honorową ze szpinakiem, serem feta i boczkiem :)
Ciasto na tartę: ( średnica: 30 cm)
Składniki łączymy i wyrabiamy szybko gładkie ciasto, które odstawiamy do lodówki na około 30 minut.
A w czasie oczekiwania na to aż ciasto się schłodzi przygotowujemy farsz do tarty:
Szpinak rozmrażamy i podsmażamy na oliwie lub maśle, dodajemy prasowany czosnek, pokrojoną w kostkę cebulę, mieszamy. Dodajemy ser feta i podgrzewamy do połączenia się ich. Następnie przyprawiamy.
Boczek podsmażamy na suchej patelni dopóki tłuszcz się nie wytopi a boczek stanie się chrupiący. Łączymy go ze szpinakiem
Po tym czasie wyciągamy ciasto z lodówki, wyklejamy nim blachę, u mnie tortownica, nakłuwamy i pieczemy w 180 stopniach, 10-15 minut, do czasu gdy ciasto będzie zarumienione.
Następnie wykładamy farsz na upieczoną tartę, opcjonalnie dodajemy ser żółty i podgrzewamy chwilę w piekarniku. Jeść ją można zarówno na ciepło jak i na zimno :)
Wiele razy słyszałam że tarta to jeden z łatwiejszych typów ciasta, a mi niestety uparcie przez rok nie wychodził. A to ciasto nie chciało się ładnie połączyć, a to źle dopieczone. Kolejnego razu gdy przyszedł do głowy pomysł jeszcze jednej próby wykonania tarty postanowiłam zrezygnować z ceramicznej formy, upatrując w niej wszelkie niepowodzenia (i jak się później okazało być może w tym tkwił problem) na rzecz zwykłej tortownicy. Z wielką trwogą obserwowałam ciasto w piekarniku. Udało się! Po tej udanej próbie mam milion pomysłów na tarty, słodkie, słone i słodko-słone. Mały sukces a cieszy ;) Tak więc po długim, dramatycznym wstępie zapraszam Was na moją tartę honorową ze szpinakiem, serem feta i boczkiem :)
Ciasto na tartę: ( średnica: 30 cm)
- 400 g mąki
- 175 g masła
- 1,5 łyżeczki soli
- szczypta ziół prowansalskich
- odrobina wody
Składniki łączymy i wyrabiamy szybko gładkie ciasto, które odstawiamy do lodówki na około 30 minut.
A w czasie oczekiwania na to aż ciasto się schłodzi przygotowujemy farsz do tarty:
- 450 g szpinaku mrożonego
- 270 g sera feta
- 100 g pokrojonego w kostkę boczku
- kilka plasterków żółtego sera (opcjonalnie)
- pół cebuli
- 3 ząbki czosnku
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Szpinak rozmrażamy i podsmażamy na oliwie lub maśle, dodajemy prasowany czosnek, pokrojoną w kostkę cebulę, mieszamy. Dodajemy ser feta i podgrzewamy do połączenia się ich. Następnie przyprawiamy.
Boczek podsmażamy na suchej patelni dopóki tłuszcz się nie wytopi a boczek stanie się chrupiący. Łączymy go ze szpinakiem
Po tym czasie wyciągamy ciasto z lodówki, wyklejamy nim blachę, u mnie tortownica, nakłuwamy i pieczemy w 180 stopniach, 10-15 minut, do czasu gdy ciasto będzie zarumienione.
Następnie wykładamy farsz na upieczoną tartę, opcjonalnie dodajemy ser żółty i podgrzewamy chwilę w piekarniku. Jeść ją można zarówno na ciepło jak i na zimno :)
Dlaczego śniadaniowe? A no dlatego że idealnie wpasowywują się poranne rytuały, no i nie ma nic przyjemniejszego niż zapach pieczywa o poranku i samo pieczywo na śniadanie to fajna sprawa. Ale oczywiście śmiało może je robić o każdej porze dnia i nocy.
Także wstajemy sobie i powolnym krokiem zmierzamy do kuchni i przygotowujemy ciasto:
Następnie wracamy i rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. I bierzemy się za formowanie bułeczek, posmarowanie ich białkiem i wkładamy je do piekarnika na ok 20 minut, do czasu gdy się ładnie zarumienią. W tym czasie można przygotować dodatki do bułeczek na śniadanie, kawki, herbatki, kakao, według preferencji. Wątpię w to żeby któryś z towarzyszy śniadania nie poczuł zapachu z piekarnika i sam nie wstał więc dobudzanie na śniadanie nie jest tu konieczne ;) Po upieczeniu należy chwilkę odczekać by przestygły i można brać się za jedzenie. Smacznego :)
Także wstajemy sobie i powolnym krokiem zmierzamy do kuchni i przygotowujemy ciasto:
- szklanka mleka
- 25 g świeżych drożdży
- łyżeczkę cukru
- łyżeczkę soli
- jajko
- łyżka oleju lub roztopionego masła
- mąka
Następnie wracamy i rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. I bierzemy się za formowanie bułeczek, posmarowanie ich białkiem i wkładamy je do piekarnika na ok 20 minut, do czasu gdy się ładnie zarumienią. W tym czasie można przygotować dodatki do bułeczek na śniadanie, kawki, herbatki, kakao, według preferencji. Wątpię w to żeby któryś z towarzyszy śniadania nie poczuł zapachu z piekarnika i sam nie wstał więc dobudzanie na śniadanie nie jest tu konieczne ;) Po upieczeniu należy chwilkę odczekać by przestygły i można brać się za jedzenie. Smacznego :)
Lubię ten czas gdy pojawiają się maliny, bardziej kojarzą mi się z jesienią niż z latem ;) Najlepsze są te prawie czarne, najsłodsze bomby smaku złożone z mniejszych. Poezja.
A gdyby tak znużyć je w karmelu i dodać kefir? Zapewniam że wyjdzie z tego pyszny koktajl, słodki i kwaskowaty zarazem, idealnie zbalansowane smaki ;) Polecam wypróbować!
na karmel: dwie łyżki cukru, jedna łyżka słodkiej śmietanki
Na patelni roztapiamy cukier i czekamy aż się zbrązowi ale nie spali, dodajemy zimną śmietankę mieszamy.
Około 400 gram malin myjemy i dodajemy do sosu karmelowego i delikatnie mieszamy by każda malina była otulona karmelem. Następnie dodajemy 400g kefiru i blendujemy. Schładzamy i delektujemy się jesienią w kubeczku :)
A gdyby tak znużyć je w karmelu i dodać kefir? Zapewniam że wyjdzie z tego pyszny koktajl, słodki i kwaskowaty zarazem, idealnie zbalansowane smaki ;) Polecam wypróbować!
na karmel: dwie łyżki cukru, jedna łyżka słodkiej śmietanki
Na patelni roztapiamy cukier i czekamy aż się zbrązowi ale nie spali, dodajemy zimną śmietankę mieszamy.
Około 400 gram malin myjemy i dodajemy do sosu karmelowego i delikatnie mieszamy by każda malina była otulona karmelem. Następnie dodajemy 400g kefiru i blendujemy. Schładzamy i delektujemy się jesienią w kubeczku :)