Fast food, domowy więc już nie taki fast. Jednak wprawa robi swoje i z każdym razem idzie to sprawniej.
Robione w chwili słabości, po zjedzeniu zazwyczaj mam wyrzuty sumienia i na śniadanie robię owsiankę... Ale warto, na prawdę warto, są puszyste i mięciutkie. Jak pewnie się domyślacie najważniejszy jest dobór odpowiednich parówek: nie chcę Was doktrynować, każdy wybierze jak chce czy to cielęce parówki czy może z MOMu (Mięso Oddzielane Mechanicznie) do wyboru do koloru a raczej do smaku. Z technicznego punktu widzenia najlepsze są parówki wędzone, one podczas pieczenia nie pękają.
Tak więc dziś namawiam Wam do malutkiego, smacznego grzeszku, czasem warto odpuścić diety :)
Składniki na około 10 parówek
- 3/4 szklanki ciepłej wody - nie zbyt gorącej ale też nie za zimnej, tak by drożdże nie zostały zabite przez za gorącą wodę ani nie było im zimno :)
- 300 g mąki pszennej
- 20 g świeżych drożdży, czyli tych w kostce
- łyżeczka cukru
- sól
- 3 łyżki oleju
- 10 parówek
Kruszymy drożdże i zasypujemy je cukrem, odczekujemy 5 minut i zalewamy wodą. Dokładnie mieszamy i odstawiamy aż drożdże zaczną pracować (pojawi się piana). Mąkę mieszamy z solą oraz olejem a następnie zalewamy drożdżami i wyrabiamy ciasto. Warto spróbować ciasta czy jest odpowiednio słone tak by można było jeszcze je ewentualnie dosolić przez wyrobieniem gładkiego ciasta. Ciasto odstawiamy do wyrośnięcia. W tym czasie zdejmujemy osłonki z parówek. Gdy ciasto wyrośnie, dzielimy je na 10 równych kuleczek. Rozwałkowujemy je na placki. W praktyce wygląda to tak że rozpłaszczam dłonią ciasto bez użycia wałka, tak jest bardziej "fast" :). W te placki zawijamy dokładnie parówki i pieczemy je w 180 stopniach przez około 15 minut. Jeśli fantazja Was poniesie możecie dodać do środka sos pomidorowy i ser żółty i inne dodatki jakie wpadną Wam do głowy.