To zdecydowanie moje
ulubione ciasto. Zawsze kiedy mama pyta co upiec kiedy przyjadę do domu,
odpowiedź jest jedna: cytrynowiec! Ale jak na przekór pojawia się on na stole
bardzo rzadko, bo są „lepsze” ciasta, bo cytryny wyszły. To słodkie, ale
zarazem orzeźwiające ciasto, a żeby było śmieszniej pieczemy je zazwyczaj zimą.
W Internecie jest mnóstwo różnych wersji tego ciasta: z bitą śmietaną na
wierzchu, z ananasem w kremie, z galaretką i ananasem w kremie, na herbatnikach
zamiast biszkopcie… Co komu do głowy przyjdzie, dlatego kombinujcie jak Wam
wygodniej. Ja cytrynowca lubię w najprostszej wersji: biszkopt, krem i
delikatna warstwa cukru pudru.
PS: nie bójcie się tak
dużej ilości proszku do pieczenia w biszkopcie; rośnie on pięknie, nie opada a
proszku nie czuć! Mama zawsze mówi „to taki specjalny biszkopt” ;)
Składniki:
Na
„specjalny” biszkopt:
·
1,5 szklanki mąki,
·
5 jajek,
·
¾ szklanki cukru,
·
Łyżka proszku do pieczenia,
·
4 łyżki wody.
Krem
cytrynowy:
·
¾ szklanki cukru,
·
Duża łyżka masła,
·
2 jajka,
·
2 łyżki mąki ziemniaczanej,
·
Skórka otarta z jednej cytryny,
·
Sok z 1,5 cytryny,
·
2 szklanki wody.
Najpierw zajmijcie się
biszkoptem. Białka ubijcie, dodając powoli cukier. Powoli dodajcie żółtka oraz
po łyżce wody, cały czas ubijając. Na sam koniec wsypać mąkę z proszkiem i
wymieszać delikatnie ale bardzo, bardzo dokładnie. Do blaszki, najlepiej
wysokiej a małej tak by można było swobodnie przeciąć biszkopt, wyłożonej
papierem do pieczenia wlejcie ciasto. Pieczcie je około 40 minut w 170 C. Po
ostygnięciu przetnijcie go na pół i odstawcie do ostygnięcia.
Teraz czas na krem.
Muszę się Wam przyznać że ostatnio zrobiłam go jako samodzielny deser, jest
wyśmienity i szybki!
Jajka ubijcie z cukrem
i rozprowadźcie wodę, dodajcie mąkę ziemniaczaną, sok z cytryn, skórkę
pomarańczową oraz masło. Postawcie wszystko na ogniu, cały czas mieszając
gotujcie i czekajcie aż masa zgęstnieje. Jeszcze gorącym posmarujcie wystudzony
biszkopt.