Ciasto które okazało się hitem tegorocznych świąt (a przynajmniej w "internetach").
Bo niby to zwykły makowiec, ale w jakiej formie. Drodzy Państwo, żadna ciotka
czy tam wuj przy świątecznym stole nie zapomni tego wypieku do co najmniej świąt
wielkanocnych. No bo któż by wniósł na stół całą choinkę? No właśnie WY. Proponuję
oficjalne wejście tym wypiekiem i rytualne pokrojenie go w mniejsze gałązki,
które każdy z zainteresowanych będzie mógł bez skrępowania podjadać. Dla
ułatwienia całej sprawy przygotowałam krótką foto-instrukcję poszczególnych
kroków. Mam nadzieje że będzie dla Was pomocna J
Ciasto drożdżowe:
·
50 g. świeżych drożdży,
·
Szklanka mleka,
·
Pół szklanki cukru,
·
3 łyżki masła,
·
1 jajko
·
Mąka (około 3 szklanek).
Na początek, warto wiedzieć że składniki na ciasto
powinny mieć temperaturę pokojową. Zamknijcie też okna i drzwi – ciasto drożdżowe
nie lubi przeciągów i zimna. Drożdże pokruszcie i zasypcie je jedną łyżeczką
cukru. W garnuszka wlejcie pół szklanki mleka i podgrzejcie je do takiego
stopnia by nie parzyło a było przyjemnie ciepłe. Zalejcie nim drożdże i
dokładnie wymieszajcie. Drugie pół szklanki mleka połączcie z masłem i cukrem i
podgrzejcie do rozpuszczenia. Gdy mieszanka nieco przestygnie dodajcie do niej
jajko i wymieszajcie. Teraz drożdże powinny się już nieco napuszyć. Czas więc
połączyć mieszankę drożdży z mieszanką mleka, cukru, masła i jajka w jedną
całość. Następnie należy dodawać tyle mąki ile przyjmą płyny – ciasto ma być
bardzo elastyczne i miękkie, powinno bez problemu odchodzić od miski i dłoni.
Po wyrobieniu (około 10 minut) odstawiamy je do podwojenia objętości.
Masa makowa:
·
200 g. suchego mielonego maku,
·
1 białko,
·
100 g. skórki pomarańczowej,
·
100 g. rodzynek,
·
¾ szklanki mleka,
·
Miód,
·
Ewentualnie więcej ulubionych bakalii.
W czasie gdy ciasto rośnie warto zająć się wnętrzem
choinki czyli masą makową. Suchy mak zalewamy gorącym mlekiem i dokładnie
mieszamy. Następnie dodajemy bakalie oraz dosładzamy miodem. Kiedy masa
delikatnie ostygnie dodajemy ubite na sztywno biało i staramy się delikatnie
wmieszać je w masę. Gdyby masa nadal nie chciała się ładnie połączyć można
dodać do niej kilka łyżek marmolady na przykład różanej (to niezawodny sposób
mojej babci!).
Składanie w całość:
1.
Z wyrośniętego ciasta robimy kulę.
2.
Dzielimy ją na dwie równe części.
3.
Jedną z nich rozwałkowujemy na grubość
mniej więcej 2 centymetrów.
4.
Rozwałkowane ciasto przekładamy na
blachę porytą papierem do pieczenia.
5.
Tak samo rozwałkowujemy drugą część
ciasta i kładziemy je delikatnie na pierwszym z płatów.
6.
W tak złożonych częściach ciasta wykrawamy
kształt choinki i odkładamy wierzchnią jego połowę.
7.
Na pozostałą część nanosimy masę makową
i przykrywamy je odłożoną częścią ciasta.
8.
Delikatnie zaznaczamy „pień” choinki
oraz przecinamy poziomo poszczególne „gałązki” po obu stronach.
9.
Każdą z oddzielonych gałązek skręcamy wokół
jej własnej osi.
Przed włożeniem po pieca całość choinki smakujemy
roztrzepanym żółtkiem. Pieczemy 30 minut w 170 stopniach. Na sam koniec choinkę
można polukrować.
Co
rok, gdy zbliżają się zimne dni wracam do smaku śledzi i kombinuję z czym je
podać by odkryć ich smak na nowo. Najbardziej do gustu przypadły mi te w sosie
musztardowo-miodowym i pomidorowym z żurawiną (może kiedyś zagoszczą na blogu).
Uwielbiam połączenie słodkości i ostrości w zestawieniu ze smakiem śledzia.
Tym
razem postawiłam na mocno świąteczny smak: przyprawy korzenne i mandarynka. Chciałam pójść na łatwiznę i kupić gotową przyprawę do piernika,
odruchowo sprawdziłam składy kilku a tam jak nie oszałamiająca ilość cukru to
zapychacz w formie mąki. Totalna katastrofa. Własnymi siłami połączyłam
przyprawy korzenne tak by trafiały w moje gusta i z tego powodu przewaga tu
goździków i cynamonu. Śledzie same w sobie są po prostu śledziowe, całą „robotę”
zdecydowanie robi karmelizowana czerwona cebula pełna aromatu przypraw i
mandarynki. Zrobienie ich zajmuje 30 minut a efekt jest zaskakujący.
Składniki:
·
600 g śledzi w oleju,
·
1 duża czerwona cebula,
·
1 średnia biała cebula,
·
2 łyżki miodu,
·
Sok z 3 mandarynek,
· Liść laurowe
· 4 łyżki przyprawy korzenna (cynamon,
goździki, gałka muszkatołowa, pieprz, kolendra, kardamon, imbir).
Najpierw należy dać śledziom odcieknąć z oleju. W tym
czasie pokrójcie białą cebulę z cieniutkie piórka i chwilę ją duście i
odstawcie do przestygnięcia. Następnie czerwoną cebulę również pokrójcie w
piórka i uduście ją z jednym liściem laurowym, 3 łyżkami przyprawy korzennej.
Gdy będzie już miękka dodajcie do niej miód oraz sok z mandarynek i gotujcie do
odparowania soku. Tak przygotowaną cebulę odstawcie do ostygnięcia. Śledzia
pokrójcie na kawałki wielkości kęsa i obtoczcie w pozostałej przyprawie
korzennej. Śledzie najlepiej jest ułożyć w dużym słoju ale może być też miska
czy garnek. Układajcie warstwami białej cebuli, śledzi i czerwonej cebuli.
Odstawcie do lodówki na co najmniej noc. Jedząc starajcie się zjeść wszystkie
warstwy naraz gdyż wtedy dają najlepszy efekt!
Na pewno macie w rodzinie lub ogólnie wśród bliskich
kogoś totalnie zakręconego na punkcie gotowania. Jestem o tym przekonana! Jeśli
nie wiecie co sprawić takiej osobie na zbliżające się święta, dobrze
trafiliście. Poniżej podsuwam Wam kilka pomysłów na to co może sprawić ogromną
radość obdarowanej osobie.
Jako bibliotekarz zawsze będę stała
murem za książkami. Ale naprawdę, książki sprawdzą się na prezent przy każdej
okazji również w kulinariach. Wybór jest przeogromny: od książek z przepisami
oryginalnych kuchni po wywiady przeprowadzane w kuchni. Są też przepiękne
opowieści z motywem gotowania w tle. Obecnie wydawane książki kulinarne to małe
dzieła sztuki: i tej pisarskiej i tej fotograficznej.
PS.: książki z antykwariatów, z
historią mają podwójną moc! Na zdjęciu, widzicie między innymi książki
znalezione na krakowskiej Hali Targowej o kuchni bułgarskiej i vademecum dań z
kasz i mąk, bardzo często z nich korzystam.
W kuchni bardzo przydają się akcesoria i
różnego typu gadżety. Drewnianych łyżek nigdy dość, a miarka porcji do
makaronu? Brzmi ekstra! Akcesoria najlepiej gdy są praktyczne ale fajnie gdyby
były ładne, pasujące do stylu kuchni obdarowywanego (chyba najbardziej
uniwersalnym jest design Ikei, jednak jest mnóstwo mniejszych, polskich twórców
akcesoriów do kuchni – wystarczy dobrze poszukać). Kompletnie inaczej sprawa
wygląda z gadżetami – im bardziej zwariowane i często mniej praktyczne tym
lepiej. Co na przykład? Spotkałam się ze stemplem do masła w motylki i
kwiatuszki. W sumie, czemu nie? Gadżety jednak nie sprawdzą się u osób
miłujących minimalizm, wtedy lepiej postawić na coś przydatnego na co dzień.
Jedzenie? Serio? No serio! Nic bardziej
nie ucieszy osoby gotującej od oryginalnej afrykańskiej mieszanki przypraw czy
oryginalnej herbaty z Cejlonu. Fajnie jeśli jest to przywiezione bezpośrednio z
danego kraju przez Was jednak obecny dostęp do różnych artykułów spożywczych
jest tak szeroki że jest się ograniczonym tylko zasobnością portfela (czy
bardziej elektronicznie: stanem konta). W gotowaniu liczy się poznawanie nowych
smaków, odkrywanie nieznanych kuchni więc takim prezentem z pewnością
przysłużycie się rozwojowi osoby której wręczycie taki prezent.
Lub niekoniecznie gotowania, może fotografii
kulinarnej? Zdrowego odżywiania? W większych miejscowościach możliwości jest
milion i jedna więcej. Możecie wybrać się na taki kurs razem, spędzicie ze sobą
trochę czasu, co samo w sobie jest prezentem, a przy okazji nauczycie się
gotować jakieś nowe danie.
Oczywiście jest więcej pomysłów jednak one zależą
też od osobistych preferencji, powyższe są moimi pewniakami które zawsze się
sprawdzą. Koniecznie dajcie znać czym Wy chcielibyście zostać obdarowani w te
święta lub czym Wy obdarowujecie bliskich!
Z roku na rok coraz bardziej cieszę się ze
zbliżających się świąt. Ze względu na czas spędzony z rodziną ale także na
potrawy. Podczas Wigilii smakuje mi niemal wszystko, oprócz kompotu z suszonych,
wędzonych owoców, ale co roku szczególnie czekam na kaszę gryczaną ze śliwkami –
to pozycja obowiązkowa! Sama staram się odtworzyć ten smak poza kolacją
świąteczną, dążę do ideału mojej babci. Najbardziej smakuje mi właśnie w ten
świąteczny czas, ale jest też super pomysłem jako danie do zabrania ze sobą w
lunchboxie, gdyż równie dobrze smakuje na zimno.
Kasza gryczana idealnie łączy się ze śliwką i choć
ten przepis jest bardziej na słodko po dodaniu odrobiny więcej soli i na
przykład chilli będzie stanowić idealny dodatek do dań mięsnych (np. do
pieczonego schabu). Najpierw wypróbujcie jednak wersję na słodko, a może i
zagości na Waszych świątecznych stołach?
Składniki:
/na 4 porcje/
- 1 szklanka palonej kaszy gryczanej,
- 1,5 szklanki wody,
- Szczypta soli,
- Łyżka miodu,
- Łyżka masła,
- Garść suszonych śliwek,
- Szczypta cynamonu.
Kaszę zalewamy wodą dodajemy szczyptę soli i
gotujemy do momentu wchłonięcie przez kaszę całej wody. Podczas gotowania
dodajemy do kaszy śliwki. Gdy całość się ugotuje dodajemy masło, miód oraz
cynamon i dokładnie mieszamy. Gotowe!