Szlak Wokół Tatr oraz Velo Dunajec w praktyce

Te wakacje były zupełnie inne - pewnie dla większości z nas. Wiedzieliśmy, że spędzimy je w Polsce a konkretnie na rowerach. 

Już nie pamiętam od ilu miesięcy marzyliśmy o jeździe z widokiem na Tatry podziwiając relacje innych. Ja po cichu planowałam trasy, awaryjnie, gdyby trzeba było szybko się zorganizować. Jak z nieba spadły nam promocyjne bilety z Krakowa na Podhale z możliwością przewozu rowerów. Nie było innej opcji - pakujemy namiot, sakwy i ruszamy. 

Zapraszam Was do naszej czterodniowej podróży, którą odbyliśmy w lipcu na rowerach z własnym przenośnym domem. Mam dla Was kilka praktycznych porad, wiele zachwytów nad cudownością tras rowerowych i zawsze służę pomocą jeśli wybralibyście się w taką trasę. 

Co fajniejsze - nie musicie mieć super kondycji, markowych ciuchów i sprzętu - wystarczy, że chcecie poznać kawałek Małopolski i Słowacji z pozycji siodełka. Mówię Wam - nie zapomnicie tego do końca życia! Ruszamy na Szlak Wokół Tatr oraz Velo Dunajec



Dzień 1 Chochołów - Jezioro Orawskie (Trstena)


Swoją podróż zaczęliśmy skoro świt - dzień wcześniej spakowane sakwy z ciuchami oraz sprzętem rowerowym, namioty, śpiwory i maty wrzuciliśmy na rowery. 

Pierwszy stres przeżyłam jeszcze podczas ładowania sakw - sms od przewoźnika że BUS będzie opóźniony. Samo opóźnienie to nic, ale przeraziłam się słowem bus - patrząc na nasze objuczone rowery. Z duszą na ramieniu ruszyliśmy w stronę Dworca. Na całe szczęście przyjechał normalny autobus, także rowery bez problemu weszły do bagażnika!





Chwilę przed godziną 10 zameldowaliśmy się w Chochołowie. Chwila na przepakowanie, ponowne ułożenie wszystkich bagaży na rowerach i byliśmy gotowi do drogi. Szukamy wjazdu na krótki odcinek trasy Szlak Wokół Tatr - zaczynając tutaj możecie objechać całe Tatry! Droga prowadzi przez Słowację i Polskę pięknymi terenami. Dziś stawiamy na najkrótszy chyba odcinek Chochołów - Trstena.


Pierwszym problemem, który napotkaliśmy był brak oznaczenia dojazdu do trasy Szlaku Wokół Tatr z centrum wsi - pojechaliśmy oczywiście w lewo zamiast w prawo, by później powtórzyć ten błąd i dojechać do głównej drogi na Chyżne. Trzeba było wracać i posiłkować się mapą. 


A więc, wysiadając na przystanku w Chochołowie w centrum należy skierować się w prawo przed sklepem Lewiatan i Muzeum Powstania Chochołowskiego. Wystarczy przejechać przez mostek, znów skręcić w prawo i dojedziemy do rozwidlenia szlaków na Trstenę oraz Nowy Targ.

My skręcamy w lewo w stronę granicy słowackiej. Warto też spojrzeć za siebie - przy dobrej pogodzie wyłoni się piękna panorama Tatr, które jak się wydaje są na wyciągnięcie ręki. 





Wjeżdżając na ścieżkę możemy zapomnieć o wszystkim - po prostu kręcimy. Przed nami prosta droga, po lewej stronie Tatry, obok las i strumyk. Po prostu czysty zachwyt - co minutę powtarzaliśmy “jak tu jest pięknie”. Właśnie tutaj można poznać piękno turystyki rowerowej, bo infrastruktura pozwala nam na to by skupić się na jeździe i podziwianiu widoków. 


Świetnym urozmaiceniem są drewniane mostki oraz miejsca wypoczynku z ławami, a nawet z wodopojem i toaletą (to już po stronie słowackiej). 


👉 Jadąc od strony Polski na Słowację, na wysokości miejscowości Liesek, po Waszej prawej stronie zobaczycie białą kapliczkę otoczoną drzewkami. Zajrzyjcie tam koniecznie! Tam właśnie znajduje się toaleta oraz źródełko w którym możecie napełnić bidony.


Do Trsteny jedziemy właściwie cały czas na dół nie męcząc się ani trochę. Ja w głowie mam tylko to, że kiedy będziemy wracać to już nie będzie tak łatwo. 

Skoro jest w dół to trasa nie nastręcza żadnych problemów nikomu - dzieciom, rodzinom, sakwiarzom, a miłośnicy prędkości będą mogli się nieźle rozpędzić na tym odcinku. 

Świetne oznakowanie zdejmuje też konieczność dodatkowej nawigacji - bajka!




Droga zajęła nam więcej niż przewidywaliśmy - zdjęcia i podziwianie widoków było czasochłonne! 


Meldujemy się w słowackim miasteczku gładko przechodząc w infrastrukturę miejską. To czas na zakupy oraz lody na ryneczku. W tym czasie nawiedza nas ulewa. Po przeczekaniu ruszamy dalej w stronę Jeziora Orawskiego - tu już opuszczamy oznakowania i jedziemy z ruchem ulicznym. Kierujemy się w stronę Namiestowa, odbijając jednak w polną drogę. Tam ma czekać na nas miejsce które wypatrzyłam dzięki przeglądaniu mapy Google. Droga była kamienista i odrobinę błotnista, w pewnej chwili nawet myślałam o zawróceniu. Z pięknym widokiem na masyw Babiej Góry oraz Jezioro Orawskie dojechaliśmy do malutkiej kapliczki oraz zejścia do jeziora. Widok był niesamowity, a co najważniejsze - był tylko dla nas! 





Wieczór spędziliśmy przy ognisku (w wyznaczonym miejscu!) oraz w towarzystwie Słowaków. Wciąż jesteśmy pod wrażeniem tego jak bardzo jest to naród dbający o porządek - rano nie było ani śladu obecności człowieka.

Szybka konsultacja mapy i ruszamy w dalszą drogę znów do Trsteny by wjechać na Szlak Wokół Tatr. Z ogromnym smutkiem, ale też ciekawi dalszych przygód - dzień zapowiadał się słonecznie!


👉 Istnieje opcja powrotnego dojazdu na trasę i do kapliczki w miejscowości Liesek (Kaplnka Panny Márie) co skraca drogę - nie trzeba wracać do miasta - od razu dojeżdża się do trasy Szlaku Wokół Tatr i wodopoju. Nie byliśmy jednak pewni jakości drogi, gdyż kierunkowskaz wskazywał stronę pól. W podróżach rowerowych nauczyliśmy się już, że czasem lepiej wybrać drogę na około, ale taką której jesteśmy pewni. Jestem bardzo ciekawa czy ktoś już tamtędy jechał


Podsumowanie dnia:


* trasa na odcinku Chochołów - Trstena to w pełni asfaltowa i odseparowana od ruchu aut świetnie oznakowana droga rowerowa. Będzie idealna na jednodniową przejażdżkę do naszych południowych sąsiadów dla całych rodzin, przez brak jakichkolwiek trudności. Przejedzie ją każdy, nawet ten kto dawno nie podróżował rowerem. Nasz dzień zamknął się w 36 kilometrach - włącznie z drogą nad jezioro i włóczenie się po mieście. 

* koniecznie trzeba pamiętać o zabraniu kasku - na Słowacji jest on obowiązkowy! 

* w Trstenie jest kilka sklepów w których możecie zaopatrzyć się w jedzenie oraz picie. Na samym rynku znajduje się restauracja, gdzie możecie się posilić. 





Dzień 2 - Trstena - Harklowa


Tak jak myślałam dnia poprzedniego, droga w stronę Polski była nieco bardziej męcząca, jednak wciąż nie jest to morderczy podjazd. Stwierdzam nawet, że podjazd jest super wyprofilowany i przy niższych przerzutkach każdy jest w stanie go pokonać. 

Podjazd pokonuje się o tyle łatwiej, że przed sobą mamy zachwycającą panoramę Tatr - umila to kręcenie, nawet pod górkę. 


Zauważamy, że wyjechaliśmy ze Słowacji mijając coraz więcej reklam oraz brak informacji o tym jakie miejscowości. Po stronie słowackiej co jakiś czas pojawiały się tabliczki z informacjami na wysokości jakiej wsi jesteśmy i ile mamy do następnej - o tym samym marzyłabym po naszej stronie.

Po przekroczeniu granicy znów suniemy w dół, aż do Czarnego Dunajca i kierujemy się w stronę Nowego Targu. Chwilami jedziemy w pobliżu ulicy, chwilami wśród lasu, a nawet przejeżdżamy przez stary most kolejowy (Podczerwone). Trasa mija nam bardzo przyjemnie i wciąż nie musimy myśleć o nawigacji. Jest też zupełnie płaska więc kilometry lecą bardzo szybko. 





Mijamy też Miejsca Odpoczynku Rowerzystów (MORy) które w wielu przypadkach były zniszczone i używane przez miejscowych jako miejsca imprez - bardzo przykry jest ten brak szacunku do infrastruktury, która ma służyć innym. Jeden z ładniejszych miejsc tego typu znajduje się zaraz za mostem kolejowym w Podczerwonem - wydaje się być idealny na odpoczynek, a nawet rozłożenie namiotu i noc w nim. 


W Nowym Targu próbowaliśmy dostać się do centrum. Szlak niestety się urywa i musimy wspomóc się nawigacją - trochę szkoda, że brakuje oznaczeń dodatkowych by bez gimnastyki trafić na nowotarski rynek. 

Już tutaj wiemy, że noc chcemy spędzić w MORze w Harklowej - koniecznie chcieliśmy przetestować tę część infrastruktury. 

Mając jeszcze trochę czasu postanawiamy zwiedzić Bór na Czerwonem - i wszystkim polecamy nieco zboczyć z trasy, bo warto!

Kierujemy się w stronę lotniska w Nowym Targu i wjeżdżamy na oznaczenia Velo Dunajec. 

Zaraz za miejscem z dmuchańcami dla dzieci wjeżdżamy na leśną ścieżkę i po chwili docieramy do platformy widokowej z której możemy podziwiać nie tylko torfowisko, ale także piękną panoramę Tatr. Do samej platformy dojeżdżamy po uroczej drewnianej ścieżce, która robi wrażenie! Widziałam też inne szlaki, więc mam nadzieje na szybki powrót w te strony. 





Po chwili kontemplacji wracamy na szlak Velo Dunajec i kierujemy się w stronę Harklowej do której mamy nieco ponad 11 kilometrów. 


Co do tego odcinka trasy - jest świetnie oznakowany! Kiedy tylko zastanawiacie się gdzie teraz trzeba by było kierować się dalej po prawej stronie miga Wam pomarańczowy kwadracik zapewniający Was, że jesteście na dobrej ścieżce. To kolejny raz kiedy uświadamiam sobie jak bardzo odprężające jest to, że nie trzeba skupiać się nad tym czy jedziemy we właściwym kierunkiem. 





Trasa wiedzie pomiędzy zabudowaniami, a po lewej stronie wciąż majaczy Dunajec. Widać, że ze szlaku korzystają nie tylko turyści, ale także mnóstwo miejscowych i rodzin z dziećmi. Jak dla mnie to jest cudowne - jedna droga a łączy tyle różnych celów, a wszystko to łączy rower! 


Nieco wcześniej niż myśleliśmy dotarliśmy do MORu w Harklowej, a tam mnóstwo ludzi odpoczywa, rozmawia lub po prostu przejeżdża. Niespodziewaliśmy się takiego ruchu! Usiedliśmy więc i czekaliśmy, aż towarzystwo się rozjedzie. 





Gdy zrobiło się trochę luźniej przystąpiliśmy do rozkładania obozowiska oraz rozpalania grilla. 

Dobrze czytacie! W tym MORze (a także w kilku innych) dostępny jest grill, ława, a nawet toaleta z dostępem do wody. Doprowadzone jest także światło! To jest wszystko czego może potrzebować rowerzysta w trasie - ogromne pozytywne zaskoczenie. 


Ciepła kolacja, a nawet ciepła woda (butelka po Kofoli włożona do ciepłego grilla gwarantuje ciepłą kąpiel!). 

Okazało się, że każda kolejna noc to coraz szybsze zasypianie w namiocie.


👉 Warto pamiętać o tym, że jeśli wybieracie się na Słowację obowiązkowy będzie kask rowerowy (miejcie go zawsze na takich podróżach!) oraz dowód osobisty i kilka euro w zapasie.


Podsumowanie dnia: 


* trasa Trstena - Nowy Targ - Harklowa to droga po śladach Szlak Wokół Tatr oraz Velo Dunajec to kolejny w pełni asfaltowy odcinek - jedzie się gładko i przyjemnie. Kilometrażowo włącznie z wizytą w Bór na Czerwonem to 65 kilometrów pięknej jazdy


* bądźcie gotowi na przekraczanie ruchliwej drogi w okolicy miejscowości Podczerwone. Kolejne odcinki gdzie może pojawić się ruch samochodowy to wjazd na Velo Dunajec za Nowym Targiem - ruch jest niewielki, bardzo lokalny jednak warto mieć to na uwadze,


* MOR w miejscowości Harklowa znajduje się toaleta, zadaszenie oraz grill - miejcie to na uwadze planując przerwę w trasie i bądźcie gotowi na podgrzanie jedzenia


* warto mieć ze sobą zapas wody i jedzenia. Trasa jest na tyle odseparowana, że nie będzie żadnego sklepu "po drodze". Więc jeśli nie chcecie zbaczać z trasy do sklepu pamiętajcie o prowiancie.





W następnym wpisie poznacie jak wygląda Ścieżka Wokół Jeziora Czorsztyńskiego oraz Velo Dunajec do Zakopanego. Tam też będzie podsumowanie całej wycieczki i przydatne linki do samodzielnego planowania.

Może spodobają Ci się inne wpisy?

1 komentarze

  1. Dzięki https://tempesta-jachty.pl/ przeżyłem jedne z najlepszych chwil na wodzie. Ich zespół pomógł mi wybrać idealny jacht dla mojej grupy, a sama jednostka była świetnie wyposażona i gotowa do żeglowania. Jeśli planujecie czarter, to zdecydowanie warto zwrócić się do nich o pomoc.

    OdpowiedzUsuń