Wilno I | krótko i intensywnie

To była nasza pierwsza podróż, pierwsza wspólna, do Wilna. Ja miałam pozytywne odczucia co do tego miasta, i takie same oczekiwania, K. za to miał dobre wspomnienia. I wydawać by się mogło że to wystarczy. Jak było? Czytajcie dalej...


Ostra brama
Na wyjazd decydowaliśmy sie dokładnie tydzień temu, a to wszystko dzięki tanim biletom na podróż właśnie do Wilna. Zgodnie stwierdziliśmy że takiej okazji przepuścić nie można, zwłaszcze że już od dłuższego czasu rozmyślałiśmy o wycieczce w tamte tereny. I tym sposobem o godzinie 8:30 rano wyjechaliśmy w kierunku Warszawy, by w niej o 15:00 przesiąść się do autokaru prosto do Wilna. Byśmy idealnie przygotowani, z jednym wyjątkiem. Nie mieliśmy noclegu. Na szybko próbowaliśmy załatwić coś z ludźmi z couchsurfingu ale przez nieporozumienie (w Wilnie są dwa dworce i w przypadku obu obok nich znajduje się duży budynek o nazwie Panorama...) wylądowaliśmy na całą noc na dworcu kolejowym w Wilnie. Myśleliśmy by pozwiedzać miasto nocą, jednak autokar pełen krzyczących ludzi (kibiców?) którzy byli wyraźnie agresywni skutecznie uziemił nas na ponad 5 godzin w, bądź co bądź pięknym budynku dworca, gdzie było i ciepło i w miarę bezpiecznie (wraz z dostępęm do wi-fi :) ). Po paru kryzysach fal snu nadszedł upragniony dzień - mogliśmy wyruszyć zwiedzać. 

Idąc pustymi ulicami ciągle dziwiłam się że jest tak pusto, po czym reflektowałam się że przecież jest dopiero 6 rano. Po drodze mijaliśmy grupki wracających z imprez młodych ludzi (może gdybyśmy wyszli z dworca to trafilibyśmy na jakąs niezapomnianą impreze?). Mijaliśmy również sterty śmieci i zwróconą zawartość żołądków ludzi co skutecznie ostudziło nasz entuzjazm co do tego miasta... 
Hala Targowa
Przeszliśmy rynkiem, ostrą bramą aż do hali targowej (Hales Turgus) gdzie właśnie rozkładali się sprzedawcy z wielkimi bochanami ciemnego chleba, słoninami, kindziukami i innymi specjałami, ale o tym w innym poście.

Bardzo miłe okazały się w hali targowej panie, które kiedy widziały że nie mieliśmy drobnych na automat do WC otworzyły nam drzwi swoim identyfikatorem. Już ciesząc się że zaznam ulgi, otworzyłam jedną kabinę a tam... dziura w ziemi, czyli toaleta na tak zwanego "małysza", ciśnienie skoczyło mi niesamowicie bo przecież jak tu się załatwić... Na szczeście drugi rząd toalet był już normalny. Zadowoleni ruszyliśmy w dalszą drogę. Po drodze zjedliśmy małe śniadanie (na jedzenie poświęcę całkiem osobny wpis, bo jest o czym napisać).
Odwiedziliśmy kilka pięknych uliczek, kilka razy myśląc że się zgubliśmy aż dotarliśmy do pięknego parku. A co było dalej napiszę już niedługo :)


Może spodobają Ci się inne wpisy?

6 komentarze

  1. Każde miasto ,nawet te najpiękniejsze i najchętniej odwiedzane ma swoje ciemne strony .W dzień wszystko wydaje się zachwycające ,a nocą ...zależy gdzie się trafi.Dużo podróżuję ,więc wiem .A Wilno jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, inaczej zwiedzać całkiem na własną rękę, a inaczej od zabytku do zabytku autokarem :)

      Usuń
  2. Wilno marzy mi sie juz od dosc dawna... Moze niedlugo to male marzenie zrealizuję, bo wkrecilam sie w konkurs Ecolines. A tam wlasnie wycieczka do Wilna do wygrania ;) Kto wie, moze za jakis czas i ja będę mogla pochwalic sie takimi super fotkami i relacją jak ty!

    OdpowiedzUsuń
  3. oj faktycznie krótko :-) Biegnę do następnej relacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś uda się choć na weekend pojechać by przełamać złe wrażenie Wilna :)
      Pozdrawiam i zapraszam do dłuższych relacji z wyjazdu do Budapesztu, Monika! :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń