Mam ogromny problem ze Lwowem i jedzeniem tam, a miałam już wcześniej na etapie poszukiwania informacji o jedzeniu na miejscu. Ale wszystko od początku.
Słowem wstępu...
Przed wyjazdem spędzam długie godziny poszukując wszystkich informacji na temat tego gdzie we Lwowie zjeść śniadanie, gdzie warto zjeść, gdzie wypić, gdzie pójść - standard. Ze Lwowem było chyba najtrudniej. Odbijałam się od drzwi najbardziej znanych knajp polecanych wszędzie i przez wszystkich. Żeberka pod Arsenałem, nalewka tylko w Pijanej Wiśni, jak piwo to koniecznie w Teatr Piwa “Prawda” i tak dalej…
Oczywiście każde z tych miejsc odwiedziłam, jednak w żadnym nie zostałam. Powód jest bardzo prosty - każde z tych polecanych miejscówek było zatłoczone, głośne i nie miało nic wspólnego z klimatem tego miasta. A już całkowitym nieporozumieniem są kolejki do części z miejsc - musisz swoje odstać by później w pośpiechu zjeść swój posiłek, bo przecież za Tobą czeka dłuuuga kolejka. Mam wrażenie, że większość ludzi polecających te miejsca szuka knajp jak najbardziej “europejskich” oraz gwarantujących dodatkowe atrakcje. Taką wydają się być dla ludzi wybuchające drinki czy kelnerka, która będzie uderzać pejczem… Przez to pomijanych jest mnóstwo ciekawych miejsc, które nie muszą dbać o dodatkowe atrakcje, bo wystarczy że jest tam smacznie i przyjemnie.
Kolejka do słynnej restauracji Baczewski na śniadanie. Odpuszczam sobie takie miejsca |
Gruzińskie wypieki na rogu ulicy Iwana Franki i Szuchewycza Panie robią na miejscu. W drodze na Zamek. Ogólnie gruzińskie jedzenie we Lwowie jest niezwykle popularne
- baklava - zupełnie inna niż baklava turecka lub grecka którą jadłam dotychczas - orzechy, miód i cynamon pomiędzy płatami kruchego ciasta - cudowne!,
Niespotykana w formie baklava |
- lula kebab - sprężyste ciasto drożdżowe i farsz pełen soczystego mięsa oraz aromatycznych ziół.
Lula Kebab z gruzińskiej piekarni |
Na kawę
- Frans.ua - kilka kawiarni w całym mieście. Najbliżej nas była na ulicy Czajkowskiego, obok Filharmonii do której zaglądają jej pracownicy. Jeśli Wam się poszczęści jeden ze śpiewaków urządzi Wam koncert na żywo. Jest pyszny sernik i mnóstwo rogalików croissantów z różnymi nadzieniami, a także bez nich. Dostaniecie je na ciepło ;) Kawiarnia serwuje kawę opatrzoną logo “kawa iz starogo Lwowa” i jest bardzo smaczna. A do wyboru macie mnóstwo różnych typów od americano po latte. Zdecydowanie mniej polecam Lwowskie Croissanty, które są napompowane i chemiczne w smaku, bardzo podobne do tych z Lidla z gotowego odpieku. Szkoda na nie czasu i żołądka.
Ulubione miejsce na kawę i rogalika |
Czebureki
- Czebureki czyli smażone pierogi. Ogromne, soczyste i super smaczne zjecie tam gdzie robią to inni mieszkańcy czyli zaraz przy targu “Dobrobut”. Sam targ jest wart odwiedzenia - można kupić tam świetne warzywa i owoce, a także słodycze i wszystko czego sobie zamarzycie. Podczas naszej wizyty nie mogliśmy przejść obojętnie obok truskawek za około 2zł za kilogram - to były nasze pierwsze truskawki w tym roku!
Obok stanowiska z czeburekami są też pielmieni, wareniki, a także smażalnia ryb. Do wyboru do koloru.
Sala jadalna targu Dobrobut |
Mnóstwo osób sprzedaje gotowe do spożycia wareniki |
Tutaj czeburek serwowany na dworcu, w towarzystwie kwasu chlebowego - nie był wybitnie smaczny, jednak nasze żołądki nie miały rewolucji po ich zjedzeniu, a to już dobry znak.
Na zupę
Ostatni we Lwowie czeburek i kwas chlebowy na dworcu |
Na zupę
- Supkul'tura - na ulicy Czajkowskiego oferuje bardzo ciekawą rzecz, a mianowicie zupy w miseczce z ciasta. My wybraliśmy zupę serową. Sama zupa jest gęsta (zagęszczana ziemniakami) i posypana mieszanką ziaren oraz świeżym koperkiem. Sama "miseczka" nadaje fajnego słonego smaku. Ekstra bajerancki posiłekza grosze w dodatku bardzo eko :) Do wyboru są też inne zupy - pomidorowa, warzywna oraz grzybowa. Bardzo przyjemny fastfood.
Supkul'tur - zupa serowa w jadalnym kubeczku |
Na wino
- Port na ulicy Wałowej to cudowna winiarnia z niesamowitym klimatem. Wino pijane w szklankach z lodem to esencja tego miejsca - na luzie, bez nadęcia i pysznie. Do wyboru macie mnóstwo smaków owocowych wina, które są zdecydowanie słodkie. Usiądźcie przy oknie, zanurzcie nos w bukiecie kwiatów i popijajcie wino z widokiem na przechodniów.
- Kolejnym miejscem idealnym na wino jest nieco dalej od centrum jest winiarnia Вина Криму na ulicy Dudajewa, na samym jej końcu. I znów do wyboru macie mnóstwo win - od białych wytrawnych do czerwonych słodkich jak miód. Możecie zamówić kieliszek, szklankę lub od razu pół litra nalane do butelki, którą możecie zabrać ze sobą. Szczególnie zwróćcie uwagę na wino “śliwa” - czerwone, słodkie, a nawet bardzo słodkie. Czuć w nim nie tylko dojrzałą śliwę, ale też nuty migdała. Cudowne!
Na piwo
- tam gdzie zobaczycie, że leją piwo Chmilnyj Lew tam idźcie, albowiem dobre jest to piwo. A leją je między innymi w Stary Lev na starym rynku. Jest ALE (w karcie będzie pisać “eł”), jest ciemne i jest przecudowne pszeniczne. Jest też kwas chlebowy bez alkoholu, a więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Chmilnyj Lew |
Piwo tego browaru lane jest też na butelki prosto z kranu w niepozornym sklepie na rogu ulicy Czajowskiego i prospektu Szewczenki. Takie piwo możecie zabrać ze sobą na wynos i raczyć się nim podczas zwiedzania. Super sprawa!
- Nie mogę też nie polecić Waszej uwadze pubu “Kociur”. Luźna atmosfera pubu i bardzo ciekawe piwa na kranie, chociaż tam zachwycił nas kwas chlebowy - coś na wzór cydru, kompotu z suszu i właśnie kwasu chlebowego. Owocowe, słodkie i orzeźwiające. Kwas chlebowy z Ukrainy nie ma sobie równych i dosłownie nim stoi, więc to jedyne takie miejsce gdzie można kupić kwas chlebowy w tak wysokiej jakości i na każdym kroku.
U Kociura - niespotykany kwas chlebowy i piwo |
Na wódkę
Na każdym z rynków, które odwiedzam bo tam można odnaleźć niezwykły klimat danego miejsca, trafialiśmy na miejsca gdzie podawali wódkę na kieliszki. A że tego dnia padało, kryliśmy się co krok w takich miejscach. Nie ma dokładnego adresu, bo znajdziecie je wszędzie. Daleko im do znanej w Krakowie Bania Luki bez klimatu. Tu zdecydowanie jest on niepowtarzalny. W takich miejscach można też coś przekąsić - oczywiście odgrzanego w mikrofali. Wódka kaktusowa i baardzo mocne wino.
Wódka kaktusowa i baardzo mocne wino |
Open Restaurant
Na szybką przekąskę lub obiad do zabrania ze sobą super opcją jest bufet na wagę - 24 uah za 100 gram. Takim miejscem jest właśnie Open. Z dostępnych dań można wybrać mięso, tarty, surówki, sałatki i coś na słodko (pyszne mini tarty). Dla oszczędnych, dobrą informacją będzie to, że po godzinie 20:00 ceny są niższe aż o połowę. A dla oszczędnych rannych ptaszków - kawa do 12:00 kosztuje tylko 5 uah (tak, to jakieś 80 groszy). I muszę powiedzieć, że jest bardzo dobra - intensywna i bardzo aromatyczna. Również cena śniadań jest nieco niższa - 12 uah za 100 gram. Śniadaniowe menu to głównie sałatki, naleśniki, pasty i jajka. Można najeść się do syta, nie zapłacić dużo. Jakoś jak to w takich miejscach - nie jest wybitna, ale też nie można się przyczepić do czegokolwiek. Super rzeczą jest też dostępność lemoniady, kompotu, a nawet piwa lub wina. Zupełnie za darmo można korzystać także ze zwykłej wody z dystrybutora.
Wszystkie lokalizacje możecie sprawdzić na stronie Opena - http://openfood.com.ua/?lang=en
Грузинський Хліб
Gruziński chleb to sieć piekarni, którą można spotkać w całym Lwowie na każdym kroku dosłownie. Jak to w tego typu piekarni - mnóstwo rodzajów pieczywa - z szynką, serem, baraniną, a także na słodko. My uwielbiamy ich chaczapuri z serem, którego jest bardzo dużo i ma niesamowity smak. Ciasto jest miękkie i wypiekane na świeżo, dlatego bardzo często półki piekarni są puste. Warto wtedy poczekać na kolejną porcję jeszcze ciepłych placków. Jego koszt to nie więcej niż 30 uah w zależności od tego co wybierzecie. Są idealne w każdej porze dnia. My kupiliśmy spory ich zapas na drogę i do Polski, ale większość zjedliśmy już w drodze! :)
1 komentarze
Super! Fajnie jest znaleźć jakieś inne polecane miejsca, bo tak jak piszesz we wstępie większość osób na blogach poleca te same miejsca - oczywiście super, jeśli przyjeżdżasz na weekend i chcesz zaliczyć "must see" czy w tym wypadku "must eat". Ja wybieram się na 4 noce, więc chętnie wstąpię w mniej oczywiste miejsca.
OdpowiedzUsuń