#lesswaste - jak poradzić sobie z problemem marnowania żywności? 4 proste kroki
- 17:13:00
- By Sezony
- 2 Comments
Nigdy
nie przywiązywałam wagi do tego ile w moim rodzinnym domu jedzenia się kupuje.
A co jeszcze ważniejsze, ile się go wyrzuca. Chociaż moje rodzinne życie
zdecydowanie skupione jest wokół kuchni i stołu. Zawsze jedliśmy dużo i dobrze.
Wyrzucenie zepsutego jogurtu czy piętki chleba nie była niczym dziwnym (chociaż
te ostatnie zawsze oddawaliśmy zaprzyjaźnionym gospodarstwom, które dawały
resztki swoim zwierzętom). Wszystko zmieniło się odkąd z domu rodzinnego
wyprowadziłam się na czas studiów. Sama zaczęłam planować posiłki i co
najważniejsze fundusze jakie na nie przeznaczę. I muszę przyznać, że jestem
okropnym sknerą. To był pierwszy powód dla którego ciężko było mi wyrzucić
jakikolwiek produkt. Z drugiej jednak strony kupowałam całkowicie impulsowo,
później długie godziny zastanawiałam się jak jakiś produkt wykorzystać,
(serdecznie pozdrawiam mieloną tapiokę!) bo przecież go nie wyrzucę.
Podejrzewam,
że wielu z Was ma podobnie jak ja. Zwłaszcza, że jeśli tu jesteś to
prawdopodobnie lubisz jeść i gotować. Ale czy robisz to z głową?
Marnowanie
jedzenia, wyrzucanie produktów to obecnie ogromny problem. Marnujemy, jako
ludzkość, tyle jedzenia, że gdybyśmy ograniczyli je o mniej niż połowę na
świecie zniknął by problem głodu – ZNIKNĄŁBY! To tak nie wiele, a jednak
marnujemy coraz więcej chociażby przez to, że coraz więcej kupujemy (w efekcie
produkowane są także nadwyżki żywności).
Rok
temu wprowadziłam do swojego życia kilka naprawdę prostych zasad, które
trzymają mnie w ryzach zakupowego szaleństwa w spożywczaku. Teraz chciałabym podzielić się nimi właśnie z Tobą i zachęcić Cię do ich wprowadzenia w życie. Może nie są superhiper odkrywcze, jednak porządkuje pewne zachowania zakupowe.
1. Robię listę
zakupów
Przed pójściem do sklepu myślę co jest mi potrzebne
do ugotowania danej ilości posiłków w ciągu tygodnia. Pomaga to nie tylko
wypisać sobie właściwą ilość produktów, ale także ułożenia jadłospisu na cały
tydzień. W szafce zawsze mam też awaryjne produkty takie z których zawsze
wyczarować można obiad. Zrobienie listy pozwala trzymać się planu – zwłaszcza
jeśli ten plan zawiera czekoladę i wino!
2. Kupuję na wagę
Sklepy wielkopowierzchniowe pozwalają na zakup
produktów na wagę co znacznie ułatwia kupowanie dokładnie takiej ilości
produktów jakie są nam potrzebne. Dlatego z lubością kupuję trzy marchewki,
jeśli tyle będzie mi potrzebne, a nie kilogram który może się zepsuć (wtedy
albo znajdę pomysł na ich wykorzystanie albo wyrzucę). To naprawdę świetna
możliwość nie tylko jeśli chodzi o warzywa, ale także o produkty suche, na
przykład kasze, ryże czy płatki śniadaniowe – po co ograniczać się do jednego
smaku skoro można mieć kilka różnych ale w mniejszej ilości! Jedyne co bardzo
denerwuje mnie w produktach na wagę to pakowanie w woreczki foliowe – po
zakupach jest ich cała góra!
3. Mniej znaczy
lepiej
Chleb, nabiał, zioła, owoce – te i kilka innych
produktów, moim zdaniem, znacznie lepiej jest kupować w mniejszych ilościach, a
częściej. Zdecydowanie smaczniejszy jest świeży chleb niż taki który je się
przez tydzień. Jogurty i inne produkty o krótkim terminie przydatności, także
lepiej kupować tyle sztuk ile wiemy, że zjemy. Mniejsze opakowania dają także gwarancję wykorzystania produktu w 100 procentach.
4. Żadnych zapasów!
No prawie…
Nie robię zapasów produktów, nie kupuję dlatego, że
coś/kiedyś/do czegoś mi się przyda. W czasach kiedy sklep jest na każdym rogu i znaleźć można w nich, nawet w tych małych, wszystko czego potrzeba gromadzenie pożywienia nie ma żadnego uzasadnienia. Kupuję wtedy kiedy mam konkretną potrzebę i
wiem na co zużyję produkt. To tyczy się produktów z krótką datą (takie jak w
punkcie powyżej). Mam jednak produkty typu „must have” – czerwona soczewica,
pomidory w puszce, ryż, kasza jaglana. Z nich mogę zrobić obiad, a czekając na
swoja kolej nie psują się i na pewno się nie zmarnują.
Warto
postawić na podejście zdroworozsądkowe – świat się nie skończy jeśli wyrzucisz
coś co się zepsuło. Dobrze jest jednak mieć czyste sumienie pod tym względem i
starać się podchodzić rozsądnie do tego co kupujemy to znacznie ułatwi życie.
Jeśli pobudki ekologiczne Cię nie przekonują może ekonomiczne to zrobią –
kupione i wyrzucone jedzenie to wyrzucone pieniądze. Nie fajnie, nie?
A jak to wygląda u Was? Chętnie się dowiem!
2 komentarze
Można też oddawać nadmiar potrzebującym. To co nie jest zepsute ani pogryzione możemy oddać do lokalnego punktu zbierającego żywność, może zajmuje się tym kościół albo inna organizacja. A może po prostu znamy kogoś kto potrzebuje jedzenia, starszą sąsiadkę, samotną matkę, głodnego żebrzącego.
OdpowiedzUsuńTak, to cudowna sprawa! W wielu miastach funkcjonują także inicjatywy takie jak Foodsharing - warto zainteresować się czy działa w naszym mieście :)
Usuń