Co zjeść na Węgrzech? Węgierski streetfood

Węgry to mój zdecydowanie ulubiony kulinarnie kraj. Na ulicy kupisz wszystko, od treściwego obiadu w postaci lángosa i gulaszu, aż do deseru czyli kürtőskalács – to tak wdzięczna nazwa, zupełnie nie rozumiem czemu, powoli rezygnuje się z tej nazwy na rzecz chimney cake. Wszystko to możecie zagryźć bułeczką pogácsa z skwarkami i kiełbasą i popić winem. Koniecznie przeczytajcie ten post jeśli wybieracie się w najbliższym czasie do Budapesztu lub w jakiekolwiek inne miejsce Węgier.



Lángos /wymawiaj: langosz/
Król węgierskiego jedzenia ulicznego, sprzedawany w Głównej Hali Targowej oraz budkach rozsianych po centrum Budapesztu. Wersje dodatków do niego potrafią przyprawić o ból głowy. Turyści często, niestety, wybierają wersję z nutellą… nie idźcie tą drogą! Najlepiej smakuje podany z dużą ilością czosnku, śmietany i sera. Samo ciasto, jest ciastem drożdżowym smażonym na głębokim tłuszczu. Podobno jest ono z dodatkiem gotowanych ziemniaków, nigdy jednak nie udało mi się tego zweryfikować, a przepis który posiadam (pochodzi ze Słowacji) nie uwzględnia ich dodatku.
Najlepsze jakie jedliśmy znajdują się w Lehel Csarnok, która jest halą targową – lokalną i mniejszą od tej głównej. Znajdują się tam dwa punkty smażenia, w obu smak jest tak samo dobry, ceny również podobne. Z udogodnień w tym miejscu to pulpity lub ławki, które znajdują się na terenie hali. Obok niej znajduje się także plac zabaw na którym można sobie przycupnąć. Sam lángos podany jest na zwykłym papierze pakownym, w który tłuszcz wsiąka się idealnie J
Cena: od 300 forintów w górę, wszystko zależy od dodatków jakie zamówicie.
Adres: Budapest, Váci út 9

Lángos


Hús-Hentesáru
Jeśli szukacie prawdziwego lokalnego kolorytu to koniecznie musicie odwiedzić to miejsce. Jest to coś naprawdę specyficznego. Wyobraźcie sobie niczym niewyróżniający się sklep mięsny, rzeźnik. Otóż na Węgrzech bez żadnej krępacji wchodzicie do takiego sklepu i zamawiacie świeżą kiełbasę pieczoną lub gotowaną, macie też do wyboru coś na wzór naszej kaszanki – hurka. Minusem jest to, że dość ciężko dogadać się w takich miejscach, gdyż są one z rzadka odwiedzane przez turystów. Możecie zamówić pieczoną kiełbasę w bułce lub z ogromną pajdą chleba – koniecznie z dodatkiem musztardy lub węgierskich kiszonek. Poniżej kilka przydatnych zwrotów, które ułatwią Wam zamówienie idealnej buły:
·         Kolbász – to akurat łatwe – kiełbasa,
·         véres hurka – kaszanka,
·         sült – pieczona,
·         főtt – gotowana,
·         kenyér – chleb,
·         zsemle / tekercs – bułka.
Miejsce, które chce Wam polecić jest naprawdę super, w bliskości Narodowej Opery Węgierskiej oraz Parlamentu i Bazyliki Stefana. Po kilku wizytach nauczyłam się całego zdania po węgiersku – poproszę bułkę z kiełbasą pieczoną i musztardą – to ogromny wyczyn! Ostatnio jednak nie było bułki, a chleb i kiełbasa do której dostaliśmy noże, które po konsumpcji należy oddać Pani za ladą. Ceny uzależnione są od wagi całego produktu, mamy jednak wrażenie, że sprzedająca Pani sama ustala ceny i nieco się wahają. Może to jednak wynikać z naszej bariery językowej. Mimo wszystko warto odwiedzić to miejsce i spróbować tych specjalności. 
Cena: około 380 forintów za kiełbasę w bułce z musztardą
Adres: Hajós utca

Wersja z chlebem. W tle widać oczywiście paprykę, którą można sobie doprawić kiełbasę.

Wersja w bułce

Kürtőskalács /wymawiaj: kurtoszkolacz/
To ciasto bardzo dobrze znane w całej praktycznie w całej Europie. Prawo do niego roszczą sobie Czechy (trdelník) oraz Rumunia. Istnieje cała rodzina ciast tego typu, w każdym kraju znany jest pod nieco innym kształtem oraz nazwą, rzecz jasna. Mi jednak nieodmiennie kojarzy się właśnie z Węgrami, kiedy to podczas wakacji nad Balatonem. Ich zapach roznosił się na plaży, a przy budynku w którym Panie piekły je w pocie czoła przy akompaniamencie pszczół. W Polsce jest to coraz popularniejsza słodkość w coraz to bardziej kalorycznych konfiguracjach z lodami, nutellą, masłem orzechowym… Źródła podają, iż podlaski sękacz pochodzi właśnie z rodziny kurtosza. Do budki z tymi słodkościami zaprowadzi Was zapach. Niesamowicie słodki, przyciągający i cynamonowy. Podstawą tej słodkości jest puchate ciasto drożdżowe w kształcie komina – stąd anglojęzyczne tłumaczenie chimney cake czyli ciasto kominowe, które jak wspomniałam nie brzmi dla mnie najładniej. Z pewnością rodowici Węgrzy będą zachwyceni jeśli zamówicie go po węgiersku! Do wyboru macie zazwyczaj kilka smaków, w postaci posypki dodatku smakowego z cukrem:
·         Orzechowej – dió,
·         Cynamonowej - fahéj,
·         Wanilia - vanília,
·         Czekolada - csokoládé,
·         Kakao – kakaó.
Ciasto na Twoich oczach powinno być narolowane na specjalną formę, a następnie pieczone (najczęściej w piecykach gazowych, są też wersje pieczenia na ogniu, jest to jednak wersja o wiele droższa – nawet 1000 forintów przy Deak Ferenc). Podczas pieczenia ciasto pulchnieje i tworzy się przyjemnie chrupiąca skórka oraz miękki miąższ. Później ciepłe jeszcze ciasto obtaczane jest w posypce smakowej. Tak przygotowane ciasto zabierasz ze sobą.
Cena: od 350 forintów w górę
Adres: moja ulubiona budka znajduje się na początku Szent István krt. Idąc od strony Dunaju po prawej stronie.



Túró Rudi
Nie jest to street food, gdyż nie jest to nic z rzeczy przygotowywanych na Twoich oczach. Túró rudi jest po prostu batonikiem twarogowym. Túró – to w wolnym tłumaczeniu twaróg, drugi człon nazwy Rudi pochodzi od nazwy wynalazcy tego smakołyku - Rudolf Mandeville. Jest to batonik kształtu walca oblany czekoladą lub w niektórych przypadkach wyrobem czekoladopodobnym. Podstawowy smak batonika to zwykły twaróg, nieco kwaskowy – według mnie cytrusowy, pomarańczowy. Dostępnych jest mnóstwo różnych wariacji smakowych – z galaretkami, truskawkowe, czekoladowe i wiele, wiele innych. Ja jednak jestem wierna klasycznej wersji. Znajdziecie je w lodówkach obok wyrobów nabiałowych. A wybierać możecie spośród opakowań pojedynczych sztuk oraz opakowań po 5 sztuk, które jak wiadomo, opłacają się bardziej (i zawsze możecie tym usprawiedliwić swoje łakomstwo). Warto wiedzieć, iż są one bardzo delikatne i kruche, lepiej więc zjeść je od razu po zakupieniu. Najpopularniejsze są te firmy Pöttyös (charakterystyczne białe opakowanie w czerwone grochy), lecz to nie jedyna firma produkujące je. Zapewniam Was, że wszystkie są smaczne!
Cena: około 40 forintów za sztukę, w zależności od sklepu w jakim dokonacie zakupu
Adres: każdy ze sklepów typu Tesco, Spar i wszystkie inne.


Pogácsa /wymawaj: pogaczsza/
To urocze bułeczki kryjące w sobie prawdziwe kalorie – skwarki. Jest też nieco lżejsza wersja z serem – ta smakuje mi najbardziej. Są wysokie, okrągłe i na wierzchu mają wycięty kształt grzebienia. W swojej strukturze przypominają nieco cięższe ciasto francuskie, taka jest właśnie metoda ich składania do pieczenia. Widać to później podczas jedzenia, kiedy w bardzo prosty sposób możecie oddzielić kolejne warstwy miękkiego ciasta. Kupicie je we wszystkich sklepach, tych większych i mniejszych, w wersjach albo na wagę (te są mniejsze) albo na sztuki – te są zdecydowanie większe. Smakują świetnie na świeżo, zagryzane węgierską kiełbasą paprykową. Pogácsa - wersja skwarkowa
Cena – od 89 forintów,
Adres: każdy ze sklepów typu Tesco, Spar i wszystkie inne.

Pogácsa - wersja skwarkowa


Z pewnością jest tego więcej, wymienione przysmaki to rzeczy typowo regionalne. Są oczywiście streetfoody tworzone pod zagranicznego turystę i takie, które łączą nowoczesność z tradycją. Jestem ogromnie ciekawa czego Wy próbujecie podczas wycieczek do kraju naszych bratanków! Dajcie znać koniecznie. 

A jeśli już o wycieczkach mowa - koniecznie zajrzyjcie do moich relacji z podróży do Budapesztu właśnie! Dokładnie zaplanujcie podróż i to co gdzie zjecie - wystarczy kliknąć na odpowiednie zdjęcie w zależności od tego ile macie czasu na zwiedzanie :)






Może spodobają Ci się inne wpisy?

0 komentarze